Gdy usłyszałam dźwięk przejeżdżającego tira, podniosłam głowę i spojrzałam na zegarek – 8.52.
- O fuck.! – krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przygotowane rzeczy. Na rozpuszczone włosy bandana i patrzę, a już 9.17. Szybka kromka z serem, jedzona w trakcie zakładania butów. Już startuję po torebkę do garderoby, a tu dzwonek. Otworzyłam i tylko szybkie:
- Już idę. Sekundę. – pobiegłam po torebkę.
Po drodze zgarnęłam błyszczyk, lusterko, telefon, słuchawki, klucze i portfel. Przybiegłam do kuchni. Jeszcze tylko dwa łyki wody, przeglądnięcie się w lusterku i…
- Jestem gotowa. – uśmiechnęłam się, zamknęłam drzwi i poszłyśmy.
- Mam nadzieję, że dostanę tą prace. – mówiła Majka. – Jest naprawdę świetna. Zwłaszcza, że tylko na jedną zmianę.
- No faktycznie. Może jakieś bilety byś dostawała. – zaśmiałam się.
- Chciałabym. Ale może będę mogła zobaczyć chłopaków na żywo.
- No ja też bym chciała. Ale nie ma co marzyć. Ja nie wierzę, żeby kiedykolwiek było mi dane spotkać siatkarza. Jest szansa jedna na milion, żebym go spotkała…, czyli praktycznie niemożliwa.
Zawiesiłam głos.
- To są tylko moje marzenia – pomyślałam. – A marzenia się nie spełniają.
Właśnie doszłyśmy na halę. Weszłyśmy i kierowałyśmy się w stronę gabinetu prezesa. Poszłyśmy do sekretarki i za jej zezwoleniem zawitałyśmy do Pana Konrada. Niestety wejść mogła sama Maja, więc ja opuściłam pomieszczenie. Nie chciałam rozpraszać sekretarki, dlatego wyszłam na korytarz. Nagle, gdy stawiałam pierwsze kroki za progiem gabinetu, z całej siły oberwałam w głowę. Uderzenie trochę mnie odrzuciło i wylądowałam na podłodze. Chyba na chwile straciłam przytomność, bo gdy się ocknęłam, siedziałam oparta o ścianę, a przed moimi oczyma widziałam, nikogo innego jak…Bartosza Kurka.! Delikatnie odchyliłam głowę i zobaczyłam, że koło niego jest także Michał Winiarski. Po chwili na linii mojego widzenia pojawiła się także Majka, która od razu padła przede mną i pytała jak się czuję.
- Strasznie boli mnie głowa. – wymamrotałam.
- Jejku, naprawdę bardzo przepraszam. – powiedział Bartek.
Majka nic nie mówiła tylko cały czas przyglądała się Kurkowi.
- Jeju, to naprawdę Ty. – wydusiła w pewnym momencie.
Potem chyba znowu straciłam przytomność, bo następny obraz jaki pamiętam, to ja leżąca na noszach, a wokół mnie lekarze. Dostałam tabletki na ból głowy, pielęgniarki zrobiły mi okład i kazały leżeć w domu. Wyszłam na korytarz, a tam moja przyjaciółka, a obok niej Bartek Kurek. Gdy tylko mnie zobaczyli podskoczyli na równe nogi.
- Żyjesz.?
- Nic Ci nie jest.?
- Jak się czujesz.?
Słyszałam tylko pytania.
- Dobrze. – odpowiedziałam. – mogę iść już do domu.?
- Ja Was odwiozę. – wyrwał się Bartek.
- Nie trzeba. Dzięki. – powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Ale ja muszę jakoś Ci wynagrodzić to uderzenie. Więc w zamian za to odwiozę Was do domu. – powiedział, łapiąc mnie za dłoń.
Odwróciłam się, popatrzyłam się mu prosto w oczy i szarpnęłam ręką.
- Gdzie masz samochód.? – wymamrotałam wychodząc ze szpitala.
Poszliśmy na parking, wsiedliśmy i auto ruszyło.
- Jak masz na imię.? – zapytał Bartek.
- A co Cię to.? Pewnie i tak już więcej się nie spotkamy.
Oparłam rękę o drzwi i patrzyłam przez szybę.
- Jak to.? Nie spotkamy się już.? – popatrzył na mnie z miną smutnego psiaka.
Wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
- No dobra. Magda jestem. – uśmiechnęłam się. – dla przyjaciół Lena.
- A ja Bartek. Miło mi. – podał mi dłoń, kiedy staliśmy na światłach.
- Gdzie dalej skręcać.? – zapytał Mai.
- Tutaj drugi zakręt w prawo i od razu jeszcze raz w prawo.
- Okey.
Zielone światło się zapaliło, pojechaliśmy i w końcu dotarliśmy pod nasz blok.
- Dzięki za podwózkę. Narka. – powiedziałam i wyskoczyłam z samochodu.
- Czekaj. – krzyknął.
Podbiegł do mnie i spytał czy może coś dla mnie jeszcze zrobić.
- Nie dzięki.
W jego oczach było widać nadzieję na to, że zaproszę go na górę. Nie ma mowy. – myślałam. – A może jednak.?
- Nie. Dzię…- zawiesiłam głos. – A może wejdziesz na chwilę na górę.?
- Bardzo chętnie. – odpowiedział i kierował się za mną na drugie piętro.
Majka poszła do siebie, a ja weszłam z Bartkiem do mojego mieszkania.
- Ładnie tu masz. – powiedział, ściągając buty.
- Dzięki – powiedziałam i zaprosiłam go na sofę.
---------------------------------------------------------------------------------
. I jest kolejny . Mam nadzieje , ze w miare da sie czytac , bez usniecia . ; D
. Jak chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie numery gg w komentarzach .
. Mile widziane komentarzyki . ; )
. Ktos poleci na swoim blogu . ? Bylabym wdzieczna . ; D
. See you later . ; *
sobota, 23 czerwca 2012
sobota, 16 czerwca 2012
Rozdział I.
- Witam, nazywam się Sławomir Adamek. – powiedział i podał mi dłoń.
- Dzień Dobry.! Magdalena Górska miło mi. – odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.
- Tu są klucze od mieszkania. – podał mi dwa klucze (jeden zapasowy) – życzę miłego dnia. Jak by były jakieś problemy proszę dzwonić. – mówił, dając mi wizytówkę.
- Dziękuję. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Do widzenia. – powiedziałam i weszłam do mojego mieszkania.
Było naprawdę świetne. Salon wraz z kuchnią, łazienka, sypialnia, pokój dla gości i garderoba. Mieszkanie robiło wrażenie. Rodzice mi je wyposażyli, dzięki czemu wszystko miałam gotowe. Po oglądnięciu całego lokum zadzwoniłam do Majki. Ona, gdy dowiedziała się, że jestem już w Bełchatowie zbiegła szybko i przywitała mnie serdecznym uściskiem.
- Jak dawno Cię nie widziałam. – mówiła. – Tak bardzo się stęskniłam.
- Ja też się stęskniłam. – odpowiadałam. – Nareszcie będziemy mogły się często widywać.
Porozmawiałyśmy chwilę, po czym zeszłyśmy po moje torby. Gdy wszystkie bagaże były na górze, zaczęłam czuć głód.
- Z racji tego, że nie ma nic w lodówce, pójdziemy na zakupy i może na jakąś pizze. – powiedziałam.
- Bardzo chętnie.
- Ok. – spojrzałam na zegarek. – Jest 15.40. O 16.00 widzimy się u mnie.
- Dobra to do zobaczenia.
- Pa.
Z racji tego, że był ciepły kwiecień, po podróży czułam się bardzo nieświeża, więc wyciągnęłam z torby czyste ubranie, ręcznik i kosmetyczkę. Szybki prysznic orzeźwił mnie i czułam, że mogę wszystko. Założyłam luźnego t-shirta z serduszkiem, jeansowe szorty i czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, okulary przeciwsłoneczne na nos i torbę na długich ramiączkach na ramię. Gdy byłam gotowa usłyszałam dzwonek do drzwi. To była Maja.
- Otwarte – krzyknęłam.
Zbliżając się do drzwi, zobaczyłam Majkę, która już prawie tupała ze zniecierpliwienia. Kilka sekund później stałam już koło niej, zamykając drzwi. Zeszłyśmy na sam dół i zaczęłyśmy się kierować w kierunku rynku. Z racji, że nasze mieszkania były w centralnej części Bełchatowa, wszędzie miałyśmy blisko. Już po kilku minutach drogi poznałam najbliższą okolicę od mojego domu.
- Patrz tu jest jakiś supermarket. – powiedziałam. – Może wstąpimy.?
- Oki. – odpowiedziała. – To jeden z moich ulubionych sklepów.
Kupiłam kilka potrzebnych produktów - do picia i jedzenia. Następnie udałyśmy się do pizzerii obok. Zamówiłyśmy sobie cole i pizze z salami, pieczarkami i kukurydzą. W trakcie oczekiwania, jak i w trakcie jedzenia Maja opowiedziała mi o tym, co robiła po tym jak wyjechała z Łodzi. Z pełnymi brzuchami, powoli zaczęłyśmy się targać do domu. Po powrocie pochowałam zakupy do lodówki i napiłam się wody. Z racji, że była już 17.23 postanowiłam zacząć się rozpakowywać. Tak naprawdę to przenoszenie ubrań z torby do garderoby zaczęło się przed samą 18, bo jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Wszystko ładnie posegregowałam i powiesiłam na wieszaki. Buty poukładałam na półkach, a kosmetyki włożyłam do szuflad mojej toaletki. Miałam słabość do lakierów do paznokci, więc jedna szuflada przeznaczona była tylko na nie. Miałam ich sporo. Gdy wszystko było na swoim miejscu, a puste torby leżały pochowane w szafie, była 20.40. Zmęczona poszłam pod prysznic, przebrałam się w moje ukochane piżamy i zaczęłam robić sobie kolację. Przegotowałam sobie moje ukochane mleko z płatkami, które zjadłam oglądając jakiś mecz w telewizji. Tak byłam fankom meczy. W szczególności siatkówki. Jedynego sportu, jakiego nie trawiłam była piłka nożna. Tak, więc najedzona, poszłam po zmywacz i zmyłam czerwony lakier z paznokci. Nagle zadzwonił mój telefon. To Majka.
- No siema. – powiedziałam. – Co tam.?
- Hej. – usłyszałam. – Nie uwierzysz. Szukają sprzedawczynię do Sklepu Kibica, PGE Skry Bełchatów. Jutro mam zamiar zanieść podanie. Pójdziesz ze mną.?
- Bardzo chętnie. O której.?
- O 9.30 będę u Ciebie.
- Oki. Narka. - Pa.
- W co ja się jutro ubiorę – pomyślałam.
Poszłam do garderoby i wybrałam ubranie. Miałam zamiar założyć jasnoniebieską bluzkę na cieniutkich ramiączkach z białym napisem „I LOVE VOLLEYBALL”, do tego czarne szorty i czarno-białeNike na nogi, ponieważ zapowiadali od rana ponad 20oC.
Po drodze do salonu zabrałam ze sobą niebieski lakier. Pomalowałam nim paznokcie, oglądnęłam do końca mecz i położyłam się spać.
---------------------------------------------------------------------------------
. Miałam już tutaj nie dodawać, ale jak zobaczyłam, że ktoś tu zagląda i są 2 komentarze postanowiłam dodać Rozdział I. ; )
. I zapraszam na mojego drugiego bloga : Tutaj .
. Mam nadzieję, że się podoba . ; )
. Jak chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie numery gg w komentarzach .
. Mile widziane komentarzyki, dzięki którym będę pisać dalej . ; )
. Jeżeli komentarzy nie będzie , zrozumiem to jako, brak zainteresowania blogiem . ; *
. See you later . ; D
- Dzień Dobry.! Magdalena Górska miło mi. – odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.
- Tu są klucze od mieszkania. – podał mi dwa klucze (jeden zapasowy) – życzę miłego dnia. Jak by były jakieś problemy proszę dzwonić. – mówił, dając mi wizytówkę.
- Dziękuję. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Do widzenia. – powiedziałam i weszłam do mojego mieszkania.
Było naprawdę świetne. Salon wraz z kuchnią, łazienka, sypialnia, pokój dla gości i garderoba. Mieszkanie robiło wrażenie. Rodzice mi je wyposażyli, dzięki czemu wszystko miałam gotowe. Po oglądnięciu całego lokum zadzwoniłam do Majki. Ona, gdy dowiedziała się, że jestem już w Bełchatowie zbiegła szybko i przywitała mnie serdecznym uściskiem.
- Jak dawno Cię nie widziałam. – mówiła. – Tak bardzo się stęskniłam.
- Ja też się stęskniłam. – odpowiadałam. – Nareszcie będziemy mogły się często widywać.
Porozmawiałyśmy chwilę, po czym zeszłyśmy po moje torby. Gdy wszystkie bagaże były na górze, zaczęłam czuć głód.
- Z racji tego, że nie ma nic w lodówce, pójdziemy na zakupy i może na jakąś pizze. – powiedziałam.
- Bardzo chętnie.
- Ok. – spojrzałam na zegarek. – Jest 15.40. O 16.00 widzimy się u mnie.
- Dobra to do zobaczenia.
- Pa.
Z racji tego, że był ciepły kwiecień, po podróży czułam się bardzo nieświeża, więc wyciągnęłam z torby czyste ubranie, ręcznik i kosmetyczkę. Szybki prysznic orzeźwił mnie i czułam, że mogę wszystko. Założyłam luźnego t-shirta z serduszkiem, jeansowe szorty i czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, okulary przeciwsłoneczne na nos i torbę na długich ramiączkach na ramię. Gdy byłam gotowa usłyszałam dzwonek do drzwi. To była Maja.
- Otwarte – krzyknęłam.
Zbliżając się do drzwi, zobaczyłam Majkę, która już prawie tupała ze zniecierpliwienia. Kilka sekund później stałam już koło niej, zamykając drzwi. Zeszłyśmy na sam dół i zaczęłyśmy się kierować w kierunku rynku. Z racji, że nasze mieszkania były w centralnej części Bełchatowa, wszędzie miałyśmy blisko. Już po kilku minutach drogi poznałam najbliższą okolicę od mojego domu.
- Patrz tu jest jakiś supermarket. – powiedziałam. – Może wstąpimy.?
- Oki. – odpowiedziała. – To jeden z moich ulubionych sklepów.
Kupiłam kilka potrzebnych produktów - do picia i jedzenia. Następnie udałyśmy się do pizzerii obok. Zamówiłyśmy sobie cole i pizze z salami, pieczarkami i kukurydzą. W trakcie oczekiwania, jak i w trakcie jedzenia Maja opowiedziała mi o tym, co robiła po tym jak wyjechała z Łodzi. Z pełnymi brzuchami, powoli zaczęłyśmy się targać do domu. Po powrocie pochowałam zakupy do lodówki i napiłam się wody. Z racji, że była już 17.23 postanowiłam zacząć się rozpakowywać. Tak naprawdę to przenoszenie ubrań z torby do garderoby zaczęło się przed samą 18, bo jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Wszystko ładnie posegregowałam i powiesiłam na wieszaki. Buty poukładałam na półkach, a kosmetyki włożyłam do szuflad mojej toaletki. Miałam słabość do lakierów do paznokci, więc jedna szuflada przeznaczona była tylko na nie. Miałam ich sporo. Gdy wszystko było na swoim miejscu, a puste torby leżały pochowane w szafie, była 20.40. Zmęczona poszłam pod prysznic, przebrałam się w moje ukochane piżamy i zaczęłam robić sobie kolację. Przegotowałam sobie moje ukochane mleko z płatkami, które zjadłam oglądając jakiś mecz w telewizji. Tak byłam fankom meczy. W szczególności siatkówki. Jedynego sportu, jakiego nie trawiłam była piłka nożna. Tak, więc najedzona, poszłam po zmywacz i zmyłam czerwony lakier z paznokci. Nagle zadzwonił mój telefon. To Majka.
- No siema. – powiedziałam. – Co tam.?
- Hej. – usłyszałam. – Nie uwierzysz. Szukają sprzedawczynię do Sklepu Kibica, PGE Skry Bełchatów. Jutro mam zamiar zanieść podanie. Pójdziesz ze mną.?
- Bardzo chętnie. O której.?
- O 9.30 będę u Ciebie.
- Oki. Narka. - Pa.
- W co ja się jutro ubiorę – pomyślałam.
Poszłam do garderoby i wybrałam ubranie. Miałam zamiar założyć jasnoniebieską bluzkę na cieniutkich ramiączkach z białym napisem „I LOVE VOLLEYBALL”, do tego czarne szorty i czarno-białeNike na nogi, ponieważ zapowiadali od rana ponad 20oC.
Po drodze do salonu zabrałam ze sobą niebieski lakier. Pomalowałam nim paznokcie, oglądnęłam do końca mecz i położyłam się spać.
---------------------------------------------------------------------------------
. Miałam już tutaj nie dodawać, ale jak zobaczyłam, że ktoś tu zagląda i są 2 komentarze postanowiłam dodać Rozdział I. ; )
. I zapraszam na mojego drugiego bloga : Tutaj .
. Mam nadzieję, że się podoba . ; )
. Jak chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie numery gg w komentarzach .
. Mile widziane komentarzyki, dzięki którym będę pisać dalej . ; )
. Jeżeli komentarzy nie będzie , zrozumiem to jako, brak zainteresowania blogiem . ; *
. See you later . ; D
Subskrybuj:
Posty (Atom)